Mamy ambicję być marką globalną
– 2023 r. to dla nas kontynuacja ekspansji zagranicznej. Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowych kontraktów – w wielu krajach już łatwo znaleźć nasze produkty – ale nie spoczywamy na laurach. Wręcz przeciwnie – sukcesy utwierdziły nas w przekonaniu, że można i trzeba sięgać po więcej – mówi Anna Rutkowska-Didiuk, współwłaścicielka marki MOKOSH.
Aldona Senczkowska-Soroka: Jesteśmy w pięknym, nowym showroomie MOKOSH. Skąd pomysł na stworzenie takiego miejsca?
Anna Rutkowska-Didiuk: Już od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że nasza siedziba w Kazuniu Nowym staje się zbyt ciasna. Rozwój firmy wyznacza nowe potrzeby, a niezbędne stały się przede wszystkim przestrzenie magazynowe. Nowe miejsce dla części MOKOSH znaleźliśmy w Laskach k. Łomianek. To blisko Warszawy, co znacznie ułatwia spotkania z kontrahentami czy odbiór produktów przez klientów.
Budynek posiada piękną witrynę, dlatego stwierdziliśmy, że szkoda tego nie wykorzystać i stworzyć czegoś w rodzaju miejsca spotkań. Tak powstała idea showroomu – sklepu firmowego, przestrzeni szkoleniowej czy właśnie miejsca spotkań z dziennikarzami, kontrahentami itd.
Przestrzeń została oczywiście specjalnie dla nas zaprojektowana tak, by odzwierciedlała ducha naszej marki. Jest elegancko, minimalistycznie, naturalnie…
To pierwszy showroom marki. Będą kolejne takie miejsca, sklepy stacjonarne?
Nie mamy takich planów jako MOKOSH, ale rozważamy stworzenie sieci franczyzowej sklepów w stylistyce zapoczątkowanej przez nasz showroom. Jeśli znajdziemy odpowiednich parterów do stworzenia monobrandowego sklepu, to rozważymy taki krok. Bardzo zależy nam jednak na tym, aby było to miejsce spójne z filozofią MOKOSH. Jesteśmy w stanie zaproponować takiej firmie pomoc i oczywiście specjalną ofertę.
Rozmawiamy o waszym „najmłodszym dziecku”, a co słychać w drugiej lokalizacji, w zakładzie produkcyjnym?
W 2022 r. zainwestowaliśmy tam w pełni automatyczną linię konfekcjonującą. Dzięki temu usprawnieniu słoiki z masą kosmetyczną zakręcane są automatycznie, sprawnie odbywa się też proces etykietowania i datowania. To duża zmiana, która znacznie podniosła efektywność produkcji naszych kosmetyków oraz rozwój produkcji kontraktowej. Mamy także możliwość pakowania masy kosmetycznej w tuby aluminiowe. Decyzje o kolejnych inwestycjach w zakładzie produkcyjnym podyktowane będą rozwojem sprzedaży, także tej zagranicznej.
Wspomniała pani o tubach. Czy macie w planach zmiany w zakresie opakowań?
Szkło jest wpisane w DNA naszej marki, nie zamierzamy więc zrezygnować ze szklanych opakowań, zwłaszcza, że nie znaleźliśmy innego surowca, który mógłby je zastąpić. Kontraktowo czasami pakujemy produkty w opakowania otrzymane od klientów – tutaj pojawiają się właśnie wspomniane tuby. Wciąż jednak zdecydowanie dominuje szkło.
Nadal prowadzimy akcję odbioru opakowań, która od początku cieszy się dużym powodzeniem. Klienci odsyłają słoiki, ale też oddają je osobiście na targach. Nie zamierzamy z niej rezygnować.
Jakie wyzwania przed wami? Czy będzie to rok pod znakiem nowości?
2023 r. to dla nas kontynuacja ekspansji zagranicznej. Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowych kontraktów – w wielu krajach już łatwo znaleźć nasze produkty – ale nie spoczywamy na laurach. Wręcz przeciwnie – sukcesy utwierdziły nas w przekonaniu, że można i trzeba sięgać po więcej. Uważam, że polski przemysł kosmetyczny jest bardzo prężny, mamy świetnej jakości kosmetyki naturalne, które cenione są na zagranicznych rynkach. Poprzeczka postawiona jest wysoko, ale to działa motywująco i zachęca do doskonalenia. To dobry czas, by rodzime kosmetyki znalazły się na półce premium.
Bardzo ważne jest dla nas, aby edukować, że produkt naturalny jest skuteczny, spełnia obietnice, działając na konkretne potrzeby skóry. Funkcjonuje taki mit, że kosmetyki naturalne sprawdzają się tylko dla młodej skóry, są mało skuteczne na „większe problemy”. Coraz więcej świadomych kobiet wie jednak, że to nieprawda, a nasze kosmetyki są na to dowodem. Dobry naturalny produkt, wysokiej jakości, z aktywnymi surowcami to właśnie wspomniana półka premium i to właśnie jest MOKOSH.
Jak o działaniu kosmetyków naturalnych przekonujecie klientów?
Jesteśmy obecni na polskim rynku już dziewięć lat. Mamy grono bardzo lojalnych klientek, których potrzeby, z upływem czasu, dynamicznie się zmieniają. Podobnie jak moje i Ani (Ania Didiuk – współwłaścicielka marki przyp. red.). Właśnie dlatego w pewnym momencie nasze portfolio ewoluowało w kierunku produktów, które mają sobie poradzić z problemami skóry dojrzałej, z oznakami upływającego czasu.
Nad każdą recepturą pracuje sztab technologów i kosmetologów, dlatego kosmetyki tak dobrze odpowiadają potrzebom skóry naszych klientek. Produkty MOKOSH, bez względu pod jakim brandem są sprzedawane (MOKOSH, Mokann czy needit nature), mają być doskonałej jakości, bezpieczne, wygodne w aplikacji, ale przede wszystkim mają działać, co potwierdzamy badaniami. Nie zapominamy przy tym o DNA marki – o naturze, surowcach wysokiej jakości i słowiańskim polocie.
Taki przyświecał nam cel od samego początku i z perspektywy czasu śmiało mogę powiedzieć, że jedno i drugie da się połączyć. Co więcej, myślę, że dobrze nam to wychodzi.
Komentarze