Sen o pięknie... rozmowa z właścicielkami BeEco
– Jesteśmy bardzo dumne, że mieszkamy w Pszczynie, perle Górnego Śląska, która ma bogatą i ciekawą historię. Chcemy promować nasz piękny region, walczyć ze stereotypem brudnego Śląska. Dlatego stwierdziłyśmy, że musimy wykorzystać historię księżnej Daisy von Pless. Nową linię naszych ekoproduktów nazwaliśmy właśnie jej imieniem – mówi Kamila Skaźnik, która razem z Beatą Marekwią prowadzi manufakturę BeEco dobre z natury.
Aldona Senczkowska-Soroka: Kosmetyki naturalne doceniamy przede wszystkim za ich właściwości. Czy muszą także dobrze wyglądać, no i pachnieć?
Beata Marekwia: Tak, to bardzo, bardzo ważne. Początkowo wszystkie moje produkty były bezzapachowe, ale okazało się, że klient najpierw wącha… Stanęłam więc przed wyborem: albo będę robiła produkty bez zapachu, mniej popularne, albo znajdę kompromis. Do wyboru miałam olejki eteryczne, zupełnie naturalne, ale będące silnym alergenem, i kompozycje zapachowe. Wybrałam te drugie.
Dzisiaj część produktów, dedykowana głównie alergikom, jest dostępna w wersji bezzapachowej, a w pozostałych wykorzystuję właśnie wspomniane kompozycje zapachowe.
Kamila Skaźnik: Wygląd też jest ważny – to dzisiaj nieodłączny element przyciągnięcia uwagi klienta. Człowiek odbiera świat zmysłami, dlatego jako firma produkująca kosmetyki musimy zwracać uwagę na wygląd i zapach. Ten pierwszy kontakt konsumenta z produktem jest bardzo istotny.
Mówimy o wyglądzie, czyli także opakowaniu. Czytałam o możliwości zakupu waszych peelingów „na gałki”. To gest w stronę zero waste, choć dla niektórych też kontrowersyjny temat: kosmetyki bez opakowań.
K.S.: Początkowo pakowałyśmy nasze produkty w PET-y. Ale nie spotkały się na rynku ze zbyt dobrym odbiorem, także postanowiłyśmy z nich zrezygnować. Dziś wykorzystujemy szklane słoiki. Z kolei zero waste to nie tylko wyzwanie, ale przede wszystkim styl życia, zgodnie z którym człowiek stara się generować jak najmniej odpadów, a tym samym nie zanieczyszczać środowiska. Dlatego też nasza manufaktura odpowiada na rosnącą świadomość swoich ekoklientów, dostarczając do sklepów peelingi i masła do ciała na wagę. Dzięki temu klient, przychodząc do sklepu z własnym opakowaniem, może kupić SAM PRODUKT na wagę! Nasze produkty w duchu zero waste są dostępne już w Katowicach, Mysłowicach, Poznaniu, Wrocławiu. Niedługo pojawią się również w Warszawie.
Sprzedaż na gałki to pomysł naszego partnera – właściciela sklepu. Jest bardzo oryginalny, spotkał się także z zainteresowaniem ekoklientów.
Często produkcja kosmetyków naturalnych swoje początki ma... w garażu. Jak wyglądało to u was, zanim powstała firma Be-Eco?
B.M.: Manufakturę zakładałam sama, ale nie w garażu, ponieważ go nie posiadam (śmiech). Pomysł narodził się w domu – z pasji i zamiłowania do tworzenia. Zaczęło się banalnie – szukałam naturalnych mydeł na rynku i pewnego dnia stwierdziłam, że spróbuję sama stworzyć takie mydło dla siebie i rodziny. Tak zaczęła się moja kosmetyczna przygoda, która trwa do dzisiaj.
Czyli klasycznie zaczęło się od mydła…
B.M.: Tak, tutaj było klasycznie. Ale oczywiście nie działo się to z dnia na dzień. Przygoda zaczęła się już kilka lat temu, początkowo mydła zaczęłam robić dla siebie, z potrzeby posiadania czegoś wyjątkowego i dobrego dla mojego ciała. Stopniowo o mojej pasji dowiadywali się najbliżsi: rodzina, znajomi, znajomi znajomych, każdy chciał „spróbować” takiego mydełka, a ja byłam szczęśliwa, bo mogłam tworzyć więcej i więcej i nie musiałam się już martwić co zrobię z taką ilością mydła.
Z biegiem czasu eksperymentowanie zamieniło się w świadome układanie receptur, które zmieniały nie tylko wygląd kostek, ale właściwości mydła. Pojawiły się pierwsze prośby o zrobienie mydła na zamówienie, dla osób które borykały się z konkretnymi problemami skóry i znowu trzeba było zgłębić wiedzę. Wtedy to zrodziła się myśl, żeby zająć się w życiu czymś, co się lubi i połączyć przyjemne z pożytecznym.
Od tego czasu minęło już kilka lat. Mam za sobą szkolenia, warsztaty i niezliczone ilości przeczytanych materiałów na temat nie tylko mydeł, ale również kosmetyków naturalnych. Najcenniejsze jednak co zdobyłam, to doświadczenie, które zawdzięczam wszystkim, którzy używali moich kosmetyków do tej pory i podsuwali mi pomysły na kolejne produkty, jednocześnie informując mnie, jakie mają działanie. Bez tych osób nie byłabym tu, gdzie jestem. Dziękuję...
Dzisiaj macie w ofercie nie tylko mydła…
K.S.: Tak, mamy także serum (dwa rodzaje), masła do ciała, kule do kąpieli, peelingi. Pomimo zapytań od klientów, na razie nie zdecydowałyśmy się na wprowadzenie do oferty kremów, które są na bazie wody – ich produkcja jest bardziej skomplikowana. Na tym etapie musimy porzucić ten temat. Skupiamy się raczej na nowych liniach produktów.
B.M.: Nie chcemy także odchodzić od produkcji ręcznej – to ważny element bycia manufakturą. Nie interesuje nas wytwarzanie jakiś ogromnych ilości produktów – stawiamy na jakość. Idea, która nam przyświeca, to tworzenie rzeczy dobrych, aby służyły innym ludziom. Przesłanie proste, ale bardzo starannie przemyślane. Tworząc receptury, wychodzimy z założenia, że im mniej, tym lepiej – stawiamy na jakość zarówno surowców, jak i całego produktu.
Czy kosmetyki naturalne to trudny rynek? Sporo pojawia się dzisiaj małych manufaktur oferujących ekokosmetyki…
K.S.: Tak, to widać szczególnie na targach – ileż tam pojawia się nowych, młodych marek! Myślę jednak, że każda z tych firm znajdzie swoje miejsce, swojego odbiorcę, któremu będzie odpowiadała oferta, filozofia tworzenia kosmetyków danej manufaktury.
Kim jest wasz klient? Jak do niego docieracie?
K.S.: Jeździmy na różnego rodzaju targi branżowe, ale i jarmarki (np. handmade, świąteczne). Na jarmarki przychodzą przypadkowi ludzie, a na profesjonalnych targach pojawia się świadomy konsument, dla którego dedykowane są nasze kosmetyki. Dlatego w przyszłości chcemy postawić właśnie na takie eventy, gdzie nikogo nie dziwi cena kosmetyku naturalnego. Tam są konsumenci, którzy wiedzą, że mydło za 5 zł można kupić w drogerii, ale nie będzie to produkt takiej jakości, jakiej on oczekuje.
Czy waszymi klientami są także salony kosmetyczne, sklepy, spa?
K.S.: Tak, nasze kosmetyki można kupić w specjalistycznych sklepach z ekologicznymi produktami. Używane są także w gabinetach kosmetycznych, gdzie z wykorzystaniem naszego masła do ciała wykonuje się masaże.
Dokąd będzie zmierzał polski rynek kosmetyczny w segmencie kosmetyków naturalnych? Czy jest już dzisiaj nasycony?
K.S.: Myślę, że nie, ponieważ Polska jest nadal krajem raczkującym w tym temacie. Rynek kosmetyków naturalnych rozwija się dynamicznie, ale to jeszcze nie koniec. Świadomy konsument będzie oczekiwał jeszcze więcej, no i lepiej.
B.M.: Tak, rozwój tego rynku to efekt coraz większej świadomości ekologicznej ludzi, szczególnie młodszych pokoleń, które są lepiej w tym temacie wyedukowane. Wolą zapłacić więcej, ale oczekują dobrej jakości. Z drugiej strony wiemy, że mentalność ludzka długo się zmienia, dlatego musimy jeszcze trochę poczekać.
Wasza siedziba znajduje się w Pszczynie, wasze serum Sen o pięknie, które zdobyło certyfikat Naturalne POLSKIE, nawiązuje do historii pszczyńskiej księżniczki Daisy. To zapewne nie przypadek…
K.S.: Jesteśmy bardzo dumne, że mieszkamy w Pszczynie, perle Górnego Śląska, która ma bogatą i ciekawą historię.
Miasto wspiera naszą działalność, produkty można kupić tu w kilku punktach. A my chcemy promować nasz piękny region, walczyć ze stereotypem brudnego Śląska. Dlatego stwierdziłyśmy, że musimy wykorzystać historię księżnej Daisy von Pless, czyli angielskiej księżnej, która za sprawą małżeństwa z księciem Janem Henrykiem XV Hochbergiem von Pless została również księżną w Pszczynie. Daisy słynęła ze swojej zjawiskowej urody. Portretowali ją wybitni artyści, a Markiza Curzon, żona ostatniego wicekróla Indii, opisywała księżną jako „sen o pięknie”, dodając, że nie spotkała nigdy osoby o takiej „gracji, godności i doskonałej postawie”. Nową linię naszych ekoproduktów nazwaliśmy właśnie jej imieniem.
Na razie w ofercie mamy właśnie nagrodzone certyfikatem Naturalne POLSKIE serum na bazie oleju z pestek malin, truskawek i opuncji figowej. Pracujemy nad kolejnymi produktami tej serii.
Komentarze