Partner serwisu
Tylko u nas
22 lutego 2019

Miało być mieszkanie, jest kosmetyczny biznes. Rozmowa z Eweliną Kwit-Betlej, właścicielką Resibo

Kategoria: Z życia branży

Kosmetyki zaczęła tworzyć dla siebie, z potrzeby, do walki z niedoskonałościami własnej skóry. – Testowałam, mieszałam różne oleje. Po roku stwierdziłam, że mam swojego świętego Graala. Pieniądze przeznaczone na mieszkanie we Wrocławiu zainwestowaliśmy wraz z mężem w biznes i dzisiaj nie żałujemy – mówi Ewelina Kwit-Betlej, właścicielka i dyrektor kreatywny marki Resibo.
 

Resibo znaczy…

To moje panieńskie nazwisko „Kwit”, po filipińsku. Nie chciałam, aby nazwa była „oczywista”, kojarzyła się z kosmetykami. Nic w stylu: „bio”, „eko”, „natural”.

Skąd pani pomysł na biznes w branży kosmetycznej? Od czego się zaczęło?

Pomysł wziął się z potrzeby. Od zawsze miałam problemy ze skórą, testowałam wszystko, co znalazłam na półkach w drogeriach, aptekach, stosowałam maści i tabletki zalecone przez lekarzy. Nic nie działało. Na jakiś czas porzuciłam więc poszukiwania.

W czasach, kiedy studiowałam, dostęp do internetu był już powszechniejszy, zaczęłam w sieci szukać informacji i pomocy dla mojej skóry. Dowiedziałam się wtedy o oczyszczaniu jej olejami – sposób ten wywodzi się jeszcze ze starożytnego Egiptu. Z kolei w Azji jest to bardzo popularna metoda oczyszczania skóry twarzy. Koniecznie chciałam spróbować.

W Polsce 8 lat temu nie istniał taki produkt jak olejek do demakijażu. Postanowiłam zatem zrobić go sama. Zaczęłam testować, mieszać różne oleje i po roku stwierdziłam, że mam swojego świętego Graala. Bardzo mi pomógł.

Dałam olejek mojej siostrze, aby sprawdziła go na swojej skórze. Nie była zachwycona, ale gdy już się zdecydowała, doceniła jego działanie i poleciła koleżankom. W czasie świąt rozdałam próbki rodzinie i znajomym. Po jakimś czasie niektórzy z nich wrócili do mnie z prośbą o kolejne opakowanie, które chcieliby kupić. To był dla mnie sygnał, że ten produkt jest naprawdę dobry, skoro ludzie mogą na niego wydać pieniądze.

Uznałam, że powinnam pokazać olejek większej grupie. W pomyśle wspierał mnie mój mąż. Pieniądze przeznaczone na mieszkanie we Wrocławiu zainwestowaliśmy w biznes i dzisiaj nie żałujemy.

Jak opracowujecie receptury waszych kosmetyków?

Proces rozpoczyna się od pomysłu – zastanawiamy się, czego nam brakuje w ofercie. Bierzemy pod uwagę także potrzeby klientów. Jeśli prośby o dany produkt są nasilone, przystępujemy do realizacji takiego kosmetyku w pierwszej kolejności. Często są to również moje pomysły, które mam w głowie. W zespole pracujemy nad produktem do momentu, aż jesteśmy z niego zadowoleni, dopieszczamy każdy szczegół. Szukamy ciekawych, dobrych składników.

Produkty ekologiczne są obecnie bardzo popularne. Na rynku kosmetyków pojawia się też coraz więcej działań związanych z greenwashingiem. W jaki sposób dajecie klientom pewność, że wasze kosmetyki są naprawdę „eko”?

Komunikat płynie z różnych stron. Po pierwsze: opakowanie – design nawiązuje do natury (motywy kwiatowe). Na opakowaniach znajduje się informacja o procentowej zawartości składników naturalnych. Nigdy nie posługujemy się sformułowaniami typu „100% natury”, nadużywanymi przez wiele firm, które – owszem – oferują kosmetyki o dobrych składach, ale nie w 100% naturalne. Takie działania psują wizerunek tych przedsiębiorstw, ale i całej branży.

Dla mnie zawsze najważniejsza była i jest szczerość wobec klienta oraz wiarygodność marki.

Trudno dziś zdobyć zaufanie klienta?

Bardzo trudno. Pojawia się mnóstwo nowych marek, firm, które mają produkcję kosmetyków zapisaną jako swoją główną działalność w PKD. Funkcjonuje ich dziś w Polsce ponad 1000. Konkurencja jest więc ogromna.

Równocześnie słyszy się często o czarnych listach kosmetyków testowanych na zwierzętach. Firma kosmetyczna działa w celu zarobkowym, dlatego ludzie boją się, że to może przeważyć nad jakością. Dlatego osobiście transparentność marki uważam za najważniejszą w zdobywaniu zaufania odbiorców. To także nieukrywanie przed klientami faktów, umiejętność przyznania się do błędu, jeśli go popełnimy.

Jak zatem wyróżnić się na tak nasyconym rynku?

Jeśli ktoś ma dobry pomysł, wkłada w tworzenie marki dużo serca, pracy i pasji – to łatwiej będzie mu się wyróżnić i znajdzie swoich klientów.

Trzeba pamiętać o przestrzeganiu prawa. Ciągle dziwi mnie, że są ludzie, którzy tworzą kosmetyki w domu, a potem sprzedają je na targach i nie biorą odpowiedzialności za bezpieczeństwo ich użytkowania. Mamy nadzieję, że nowa ustawa rozwiąże ten problem.

Wasze kosmetyki zapakowane są w tuby wykonane z kartonu, urozmaicone barwnym motywem. Czytałam, że klienci wykorzystują je potem w innych celach. Skąd pomysł na takie opakowania?

Widzieliśmy kiedyś ładną, drewnianą, ekologiczną zabawkę zapakowaną w dużą kartonową tubę. Spodobało nam się takie rozwiązanie.

W tubach fajne jest to właśnie to, że można je wykorzystać w inny sposób: jako organizer na biurko, pudełko na patyczki, w podróży na zabawki, jako dekoracja... Zawozimy je też do przedszkoli, gdzie dzieci używają ich na zajęciach plastycznych. Kartoniki z kosmetyków zazwyczaj wyrzuca się do śmieci, a nasze tuby można zastosować zgodnie z filozofią „zero waste” – ograniczania śmieci.

Mamy już dzisiaj sporo klientów, którzy wracają po nasze kosmetyki – dla nich będziemy chcieli uruchomić także możliwość zakupu produktów bez opakowania zewnętrznego.

Jak ocenia pani kondycję branży kosmetycznej w Polsce? Czy producentom naturalnych kosmetyków trudniej jest się „przebić”?

Myślę, że branża ma się świetnie z tego względu, że firmy ze sobą rozmawiają, mają wspólne interesy, walczą o nie. Mamy dofinansowania, które pomagają pojawić się na rynkach zagranicznych, zdobyć nowych kontrahentów. Z jednej strony jest rywalizacja między markami, ale z drugiej istnieje przekonanie, że każdy znajdzie swojego klienta, bo ten potrzebuje wyboru.

Prężnie działa też Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego – w imieniu firm omawia np. nową ustawę o kosmetykach z ustawodawcą. To bardzo ważne.

Nad czym obecnie pracujecie?

Nad wieloma produktami naraz. Wkrótce będziemy wprowadzać długo oczekiwany przez naszych klientów produkt – żel do mycia twarzy. Mamy też już gotową recepturę maski do twarzy, która na wiosnę powinna pojawić się w sprzedaży.

Jakie trendy na rynku widzicie w przyszłości? Czy będziecie na nie odpowiadać?

Trend, ruch, który już się pojawił i jest nam bliski, to zwrot ku naturze. To obszar, w którym będziemy chcieli się cały czas poruszać. Kolejny stanowi wspomniana filozofia zero waste, interesuje nas ponadto moda na naturalną cerę, ograniczenie ilości makijażu, a także kierunek azjatycki – skóra pięknie rozświetlona. Stąd w naszej ofercie krem rozświetlający. Mniej pociągają mnie natomiast trendy makijażowe.

Do jakich krajów eksportowane są wasze kosmetyki? Jakie kierunki są dla was atrakcyjne?

Dziś jesteśmy obecni w Niemczech, Włoszech, Australii i Austrii. To pierwsze kroki, mamy jeszcze za mało doświadczenia, abym mogła powiedzieć, które kierunki będą dla nas najbardziej atrakcyjne. Z pewnością chcemy być tam, gdzie jest duża świadomość ekologiczna, ludzie interesują się naturalnymi kosmetykami. Co ciekawe, mamy klientów także z rynków, gdzie naturalność nie jest na pierwszym miejscu, np. Japonia, Chile. W Chile nie ma wielu naturalnych marek kosmetyków, zatem przy odpowiedniej skali będziemy jedną z niewielu firm kosmetycznych tam działających.

Rozmawiała Aldona Senczkowska-Soroka, redaktor czasopisma „Przemysł Farmaceutyczny” oraz portali kierunekFARMACJA.pl i kierunekKOSMETYKI.pl

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ