Słowiańskie kosmetyki... rozmowa z założycielkami firmy Mokosh
Jesteście „wybredne”?
A.R.-D.: Tak, od dostawców oczekujemy pełnej informacji o surowcu, szczegółowej dokumentacji. Wybieramy droższe składniki, ale z jakością się nie dyskutuje. Czujemy się zobligowani wobec naszych klientów do utrzymywania wysokiej jakości wyrobów. W kwestii surowców nie idziemy na żadne kompromisy.
Proces doboru surowców do receptury i wyboru dostawcy jest u nas zawsze starannie przeprowadzany, kilkuetapowy
A w obszarze opakowań?
A.D.: Preferujemy szkło. Dobrze chroni oleje, pozwala zachować na dłużej ich wartości odżywcze. Szkło jest neutralnym surowcem, nie wchodzi w reakcje z masą produktu, jest bezpieczne. Poza tym takie opakowania wpisują się w trend zero waste, można je wykorzystać ponownie w inny sposób lub odesłać do nas.
Przyjmujecie zużyte opakowania?
A.D.: Tak. Jeśli chodzi o akcję odbioru opakowań, to wśród podobnych nam marek byliśmy jedną z pierwszych.
W lipcu ruszył wasz autorski projekt ekologiczny #ZiemiaToDom. Na czym będzie polegał?
A.D.: Jako producent kosmetyków naturalnych czujemy się zobowiązani do dbania o Ziemię... Projekt #ZiemiaToDom polega na podjęciu konkretnych działań na rzecz naszej planety. Takimi akcjami są m.in. sprzątanie terenu wokół nas, ograniczenie zużycia plastiku, sadzenie drzew, ograniczenie emisji CO2 i wiele innych.
Nasza firma zaczęła projekt od wysprzątania dzikiego wysypiska śmieci obok naszej siedziby. Zdecydowaliśmy się też na ograniczenie zużycia plastiku i niekupowanie wody butelkowanej. Mineralizator wzbogacił nam wodę z kranu w cenne składniki, a każdy pracownik otrzymał szklany bidon wielokrotnego użytku. Poza tym prowadzimy warsztaty i edukujemy młodych ludzi z zakresu ekologii. Te i inne działania opisujemy na naszej stronie. Poza tym nominujemy do projektu inne firmy. Wiele z nich przyjmuje nominacje i też podejmuje działania proekologiczne.
Wspominałyście o procesie powstawania kosmetyków. Testujecie nowości na własnej skórze?
A.D.: Tak. Nie tylko charaktery, ale i skóry mamy różne. Kiedy opracowujemy produkty, obie obowiązkowo je testujemy. Ja mam skórę suchą, Ania tłustą. Każdy kosmetyk, który tworzymy musi podobać się nam obu.
Trzeba pamiętać, że kosmetyk naturalny nie jest dedykowany stricte do określonego typu skóry, bo ma różne kierunki działania. Dlatego jest bardzo dobrze tolerowany przez różne osoby.
Ostatnio wprowadzoną do naszej oferty nowość – peeling do twarzy – również obie testowałyśmy. Z uwagi na odmienny charakter naszych skór, dążyłyśmy do stworzenia takiego „2 w 1”. I udało się – dzięki połączeniu mineralnego korundu i enzymów dokładnie złuszcza, rozjaśnia i wygładza naskórek, ale może być stosowany zarówno przez osoby z wrażliwą skórą, jak i z normalną, które lubią mocniejsze peelingi. To multifunkcyjny produkt, z którego jesteśmy bardzo dumne.
A.R.-D.: Przykład tego kosmetyku pokazuje, jak ważne jest posiadanie własnego laboratorium, które stwarza możliwość ciągłego udoskonalania, pracy nad produktem. Nad tym peelingiem pracowałyśmy ponad pół roku, a pierwsze pomysły miałyśmy już 1,5 roku temu. Nie wypuszczamy na rynek niczego, co nas nie satysfakcjonuje.
Proces tworzenia jest długi. Czy zatem chętnie poszerzacie portfolio, czy bazujecie na stałej ofercie?
A.R.-D.: Bardzo chętnie. Często zastanawiam się, czy nie powinnyśmy trochę się zatrzymać i skupić na innych działaniach. Mam wrażenie, że wciąż siedzimy i gadamy o kosmetykach (śmiech). Uwielbiamy opracowywać nowe receptury, mamy już wiele gotowych, do których wracamy od czasu do czasu, ulepszamy, potem odkładamy, aż wreszcie przychodzi ten czas i kończymy projekt gotowym produktem.
Ja sprawdzam, jakie jest zapotrzebowanie rynku, Ania – jaki ma być produkt od strony kosmetologicznej: organoleptyki, funkcjonalności, wchłanialności. Nasza technolog – Natalia Kulik – robi formulacje. A później są testy…
Sporo nagród wpłynęło ostatnio na wasze konto, m.in. Stylowy kosmetyk 2018, Qltowy kosmetyk 2019, Love Cosmetics Awards 2019…
A.R.-D.: Jesteśmy z tych wyróżnień bardzo dumne. To informacja dla całego zespołu, że można odnieść sukces, idąc od samego początku wyznaczoną sobie drogą. To cenne, że klienci czy specjaliści z jury, ludzie z dużym doświadczaniem medycznym, kosmetologicznym, dostrzegają potencjał i wartość naszych produktów. Od jury często dostajemy informacje zwrotne, co niezwykle sobie cenimy, a z rad chętnie korzystamy.
Zdradzą panie plany na rozwój Mokosh?
A.R.-D.: Obecnie mocny nacisk kładziemy na rozwój eksportu. Nie tylko jako marka Mokosh, ale także jako producent kontraktowy dla naszych kontrahentów. Za granicą bardzo cenią oferowaną przez nas jakość, a polski rynek kosmetyczny uważany jest za bardzo zaawansowany technologiczne. Docenia się też umiejętności naszych chemików.
Rozmawiały Aldona Senczkowska-Soroka, redaktor czasopisma „Przemysł Kosmetyczny” oraz portalu kierunekKOSMETYKI.pl, oraz Liliana Kaniuch, redaktor czasopisma „Kierunek Spożywczy” oraz portalu kierunekSPOŻYWCZY.pl
Komentarze