3 wakacyjne pułapki – jak ich unikać i nie stracić wypracowanej figury?
Najpierw masa wyrzeczeń, diety i godziny ćwiczeń. Potem efekty, które z radością eksponujemy na plaży. Później z kolei następuje dramatyczny zwrot: pierwsze dodatkowe kilogramy po urlopie, jesienno-zimowe zapasy w postaci „oponki” na brzuchu i przednoworoczna depresja po świątecznym łakomstwie oraz mocne postanowienie ponownego przejścia na dietę. Jak wyrwać się z błędnego koła wiecznego odchudzania, rozpoczynając od unikania wakacyjnych pułapek, które są pierwszym krokiem do zaprzepaszczenia wypracowanej wagi?
Wiele kobiet co roku powtarza powyższy schemat. Co gorsza, z każdym rokiem uzyskanie oczekiwanych efektów diety może być coraz trudniejsze, a rozregulowany metabolizm, to nie tylko nadprogramowe kilogramy, ale większe ryzyko takich chorób jak otyłość czy cukrzyca. Jak tego uniknąć? Zaczynając od początku, czyli unikania wakacyjnych pułapek na urlopie. Oto one.
Pułapka 1: Wakacje od zdrowych nawyków żywieniowych
Jeżeli chudniemy i walczymy o piękną sylwetką tylko dlatego, żeby na wakacjach objadać się całymi dniami goframi z bitą śmietaną i nutellą, panierowaną rybą czy schabowym z wielką ilością frytek oraz drożdżówkami i słodkimi napojami, to… cały trud włożony w dbałość o sylwetkę idzie na marne. Równie dobrze moglibyśmy darować sobie ten wysiłek! Nie chodzi o to, że w czasie wakacyjnego urlopu mamy trzymać ostry reżim i zajadać się na plaży wyłącznie surową marchewką, z żalem obserwując innych, pałaszujących lody z owocami. Sęk w tym, żeby nie „odreagowywać diety” i nie porzucać zdrowych nawyków żywieniowych. Bo tylko nam się wydaje, że po dwóch tygodniach jedzenia „zakazanych produktów” błyskawicznie wrócimy do starego dbania o dietę. Bo potem przyjdzie jesień, a z nią większy apetyt „a w chłodne miesiące trudno się głodzić”, potem święta i inne okazje przy których znów będziemy sobie odpuszczać. Aż w końcu odpuścimy całkowicie i skończy się… jak zawsze.
Dobra rada: Gdziekolwiek jedziemy, spakujmy do walizki zdrowe przekąski. Jeśli nie będziemy chodzić głodni, łatwiej będzie nam unikać pokus. Od czasu do czasu pozwólmy sobie na „cheat meal” czyli zjedzmy, co tylko chcemy, lecz nie przesadzajmy z nadmierną ilością, a później wybierzmy się choćby na krótki spacer. Zwiedzamy inny kraj, w którym aż żal nie wypróbować lokalnych specjałów? Jeśli są to potrawy tłuste, wysokokaloryczne czy z ogromną ilością cukru – degustujmy, ale w małych ilościach.
Pułapka 2: To tylko wakacyjny drink lub dwa, czyli urlop z procentami
Jeśli wakacje pod palmami, to tylko z kolorowymi drinkami z palemką? Wiele osób zapomina, że alkohol w formie słodkich drinków, to prawdziwa bomba kaloryczna. Popularny drink bohaterek „Seksu w wielkim mieście” – Cosmopolitan z wódką cytrynową, likierem pomarańczowym, sokiem z cytryny i sokiem żurawinowym to ok. 150 kcal. Lubiana Pinacolada (biały rum, mleczko kokosowe, sok ananasowy) to już ok. 180 kcal, a Mojito (biały rum, trzy łyżki cukru, pół limonki, woda gazowana, kruszony lód) to ok. 190 kcal. Nie inaczej będzie np. z piwem – półlitrowy kufel jasnego piwa to ok. 245 kcal. Gdyby na jednym drinku lub piwie w ciągu dnia się kończyło, to bilans spożytych ekstra kalorii nie byłby zatrważający. Jednak gdy atmosfera wakacyjna sprawia, że dzień na plaży pod palmami rozpoczynamy kolorowym drinkiem, wtedy mamy się nad czym zastanawiać.
Dobra rada: Słodkie drinki traktujmy jako cheat meal, czyli albo drinki albo lody czy gofry z bitą śmietaną! Jeśli już sięgamy po alkohol na wakacjach, to niech będzie to kieliszek czerwonego wytrawnego wina. Nie tylko poprawia trawienie np. tłustych potraw, wspomaga działanie antynowotworowe, polepsza pracę nerek, ale jest również najmniej kalorycznym alkoholem – kieliszek (150 ml) to 100 kcal.
Pułapka 3. Wakacje na leżaku – bo odpoczynek oznacza brak ruchu
Jeżeli aktywność fizyczna np. treningi z ulubioną trenerką fitness traktujemy jako przymus i mordęgę, a nie przyjemność, to trudno się dziwić, że urlop traktujemy jako odskocznię od ruszania się i planujemy spędzić całe wakacje nie wstając z leżaka. Nie jest to jednak najlepsza strategia – tym bardziej, gdy pozwalamy sobie na małą odskocznię w postaci gofrów z bitą śmietaną czy kolorowego drinka. Krótki trening fitness czy przebiegnięcie kilku kilometrów wzdłuż plaży to opcja dla tych, którzy kochają sportowe aktywności i nie traktują ich wykonywania w trakcie urlopu jako kary. Ważne, abyśmy potrafili znaleźć taką formę ruchu, która sprawia nam przyjemność. Godzina jazdy na rowerze np. miejskim Lille7 Le Grand, aby lepiej poznać nadmorską miejscowość i poczuć wiatr we włosach, godzinny spacer wzdłuż brzegu morza, robienie przerw w opalaniu na leżaku, żeby trochę popływać – coś zawsze się znajdzie i nie musimy traktować tego jak przykrego obowiązku
Komentarze