Edyta i Filip Pawluśkiewiczowie: Same obietnice nie wystarczą
– Marketing to skuteczne i niezbędne w dzisiejszych czasach narzędzie. Same obietnice jednak nie wystarczą. Deklaracje składane klientom muszą mieć potwierdzenie. My testujemy produkty pod względem ich skuteczności na panelu od 50 do 200 osób – mówią Edyta i Filip Pawluśkiewiczowie – małżeństwo zarządzające firmą Inter Fragrances, produkującą kosmetyki do włosów marki Seboradin.
- Na honorowym miejscu w sali konferencyjnej w waszej firmie stoi statuetka Poznańskiego Lidera Przedsiębiorczości, przyznana w kategorii „Mały Przedsiębiorca”. Na polskim rynku kosmetycznym jest miejsce nie tylko dla dużych i gigantów?
Edyta Pawluśkiewicz (E.P.): Zdobycie nagrody nie było naszym celem, nie skupialiśmy się na tym. Po prostu robiliśmy swoje. Otrzymanie takiego wyróżnienia jest jednak bardzo miłe, tym bardziej, że nasza firma posiada korzenie w Wielkopolsce. W 1978 roku działalność kosmetyczną założył w Poznaniu dziadek męża – Ignacy Zenon Soszyński. Od kilku lat kontynuujemy prowadzenie firmy, uwzględniając jej historię.
Filip Pawluśkiewicz (F.P.): Na rynku kosmetycznym jest duża konkurencja. Trzeba znaleźć swoją niszę, swoje miejsce. Obejmując stery firmy postawiliśmy sobie za cel specjalizację w produkcji kosmetyków sprzedawanych w kanale farmaceutycznym. Produkty te mają nie tylko zapewniać piękno, ale przede wszystkim zdrowie – piękno jest tym wtórnym efektem, który towarzyszy dobremu stanowi włosów i skóry głowy. Taka filozofia wymaga od nas tworzenia preparatów naprawdę bardzo skutecznych. Dlatego też nie oszczędzamy na surowcach.
- Dobry produkt obroni się sam?
(E.P.): Marketing to skuteczne i niezbędne w dzisiejszych czasach narzędzie. Same obietnice jednak nie wystarczą. Deklaracje składane klientom muszą mieć potwierdzenie. My testujemy produkty pod względem ich skuteczności na panelu od 50 do 200 osób. Używamy wyłącznie dobrych, odpowiednio dobranych i efektywnych surowców. Zobowiązuje nas do tego m.in. wspomniana wcześniej tradycja. Preparaty Seboradin znane są bowiem od pokoleń. Zaufało im wielu farmaceutów i pacjentów, a dzięki efektom, które dają, wracało po nie wielokrotnie do apteki.
- Od czasu powstania firmy w kosmetologii wiele się zmieniło. Czy mimo to wykorzystujecie niektóre pierwotnie stworzone receptury?
(F.P.): W obecnej ofercie posiadamy produkt na bazie czarnej rzodkwi, będący pierwszym preparatem firmy. Został on stworzony w latach 70. przez mojego dziadka i Bożenę Jabłońską – wieloletnią pracownicę firmy, która jest z nami do dziś. W podobnym wieku co Seboradin Niger są receptury produktów na bazie nafty do jasnych i ciemnych włosów. Mam tutaj na myśli lotiony, czyli wcierki do skóry głowy. Szampony i odżywki z tej serii powstały już nieco później.
(E.P.): Trzeba podkreślić, że konstrukcja naszych kuracji jest dosyć złożona, gdyż jeden produkt nie rozwiąże problemu. Do tego potrzebnych jest kilka różnych preparatów, takich jak szampon, odżywka, maska, lotion, ampułki. Te dwa ostatnie typy produktów wyróżniają naszą firmę – zawierają najwięcej składników aktywnych i ze względu na sposób aplikacji dają im szansę działać najdłużej.
- Uzyskanie rezultatów wymaga jednak czasu.
(F.P.): Zgadza się. Chcemy trafiać do konsumentów, którzy w pędzie codzienności starają się żyć nieco wolniej i mają świadomość, że aby osiągnąć pewien efekt, nie wystarczy jedna aplikacja danego kosmetyku. Czas na uzyskanie oczekiwanych rezultatów próbujemy oczywiście zredukować do minimum, poszukując coraz lepszych rozwiązań. Jesteśmy jedyną firmą kosmetyczną, która oferuje na polskim rynku innowacyjne ampułki z roślinnymi komórkami macierzystymi. Co roku wdrażamy 1-2 nowe preparaty. W tej chwili pracujemy nad pewną nowością, którą chcielibyśmy zarejestrować albo jako lek, albo jako wyrób medyczny.
- A co robicie, żeby być na bieżąco z wszystkimi nowinkami?
(E.P.): Współpracujemy z bardzo dobrymi dostawcami surowców, którzy mają swoje zaawansowane laboratoria badawczo-rozwojowe. Poza tym uczestniczymy w konferencjach oraz w międzynarodowych targach, np. Cosmoprof w Bolonii. Można tam zdobyć wiedzę i kontakty, co przekłada się również na współpracę za granicą.
- Wasze produkty są znane w Polsce. Jak to jest w innych państwach?
(F.P.): Mamy podpisany kontrakt na sprzedaż w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jesteśmy w trakcie uzyskiwania certyfikacji, a to niestety trochę trwa. Mamy nadzieję, że pod koniec br. wyślemy tam pierwsze zamówienie. Jesteśmy także w trakcie prowadzenia rozmów biznesowych z kontrahentami w Anglii i w Niemczech, chcemy aby marka Seboradin stała się znana nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Uważamy, że mamy do zaoferowania skuteczny, sprawdzamy produkt, który jakością i wyglądam nie odbiega od najlepszych preparatów na świecie. Obecnie wkładamy dużo pracy w budowanie nowych rynków sprzedaży dla Seboradin poza naszym krajem. Tak jak i w Polsce, interesuje nas wyłącznie farmaceutyczny kanał dystrybucji, mamy jasno sprecyzowaną strategię sprzedaży.
- Ponoć Ignacy Zenon Soszyński używał betoniarki jako pierwszego homogenizatora do produkcji szamponów…
(F.P.): Wiertarka, betoniarka, maszyna do lodów… ważne, że dobrze mieszało (śmiech). Homogenizatorów wtedy nie było, więc radzono sobie inaczej. Swój zakład produkcyjny mieliśmy w Przeźmierowie pod Poznaniem. Zamknęliśmy go 4 lata temu, teraz jest tam zlokalizowany magazyn naszych wyrobów gotowych. Od kilku lat zlecamy produkcję na zewnątrz. Zamiast inwestować we własną fabrykę, woleliśmy zainwestować w promocję marki Seboradin..
(E.P.): Dysponujemy własnym działem badawczo-wdrożeniowym. Sami kupujemy surowce, sami wybieramy opakowania łącznie z etykietą i nakrętką. Na wszystko chcemy mieć wpływ, żeby utrzymać jakość produktów. Cała decyzyjność jest po naszej stronie.
- Czyli raczej nie wrócicie do posiadania własnego zakładu produkcyjnego?
(F.P.): Myślimy o tym. Być może kiedyś to nastąpi, choć na obecną chwilę nie mamy sprecyzowanych planów w tym temacie. Na rynku kosmetycznym czy farmaceutycznym jest wiele firm, które specjalizują się wyłącznie w wytwarzaniu produktów na zlecenie, a do tego nie mają swoich marek. Dla nas outsourcing wytwarzania z możliwością zachowania dużej autonomii to po prostu wygoda i względy ekonomiczne. Utrzymanie fabryki przy obecnej skali produkcji byłoby nieopłacalne.
Artykuł został opublikowany w numerze 6/2015 magayznu "Przemysł Farmaceutyczny"
Fot. Inter Fragrances